środa, 8 września 2010

Introspekcja

Noo wkurwia mnie ten syf.
Co tu dużo mówić. Chciałbym żeby było ładnie. Tzn nie zrozumcie mnie źle, lubię syf, przyzwyczaiłem się do niego, w końcu jestem z Łodzi ale ile można? Właściwie to bardziej chyba wkurwia mnie bezradność, wszechogarniająca bylejakość, brak jakiejkolwiek wrażliwości estetycznej wśród ludzi, zarówno tych, którzy tworzą syf, jak i tych, którzy obok niego codzienni przechodzą i choć kurwa, lepią się, do każdej powierzchni jakiej się dotykają, to nic nie powiedzą - nawet słowa sprzeciwu - tylko wycierają łapy o coś co mają pod ręką i idą dalej.
W sumie to nie tylko sprawa łódzka, bo chaos estetyczny zionie z Polski na każdej szerokości i długości geograficznej. Wjeżdżając do kraju samochodem, z któregokolwiek kierunku, bezbłędnie rozpoznamy, że jesteśmy w kochanej ojczyźnie, dostając w ryj pstrokatym bilbordem co 20 metrów.
Dlaczego tak jest pewnie zastanawiało się już wielu ale o tym może uda się kiedyś jeszcze napisać.
Tymczasem muszę trochę odreagować publicznie zakładając tego bloga i zaczynając go od mega długiego posta (nawet nie wiem czy tak długi może być jak chcę go zrobić ale zobaczymy), dotyczącego tematu, który ostatnio irytuje mnie niepomiernie bardziej niż kilka innych. Zobaczymy czy będzie mi się chciało coś poza tym postem później napisać, bo zagadnienie syfu w Łodzi jest tak szerokim pojęciem, że można się zmęczyć od samego myślenia na temat wątków jakie należałoby podjąć w tym kontekście ale może przyda się takie miejsce, gdzie będzie można coś napisać, co zawsze chciało się powiedzieć ale jakoś nie było okazji.
Kończąc tę mało składną preambułę przechodzę do tematu, który natchnął mnie do założenia tego pamiętniczka.